wtorek, 29 maja 2018

Intensywne dni (i jeden trochę mniej)

Tak to już jest, że kiedy się dużo, intensywnie podróżuje, to w chwili przerwy jest się zbyt zmęczonym, żeby jeszcze te podróże opisywać. Albo to tylko my tak mamy. Tak czy inaczej, po bardzo intensywnym dniu konkursu i niemal równie intensywnym (choć w inny sposób) dniu podróży do Nowego Jorku, wszyscy byliśmy padnięci. Na tyle padnięci, że niektórzy z nas spali do południa. Ale teraz wreszcie mamy chwilę, żeby opisać minione dwa dni.
Od początku: w sobotę wstaliśmy wcześnie, żeby zobaczyć jeszcze występy dwóch polskich drużyn. Potem wzięliśmy się za ostatecznie przygotowania do własnego przedstawienia. Naszym zdaniem... poszło dobrze. Zdaniem publiczności również. Zmieściliśmy się w czasie, nikt się nie pomylił i chociaż było potrzeba trochę improwizacji ze względu na scenę, na której występowaliśmy, ogólnie było nieźle.




Po występie wygłodniali ruszyliśmy na obiad, po którym zaczęliśmy przygotowania na galę. O samej gali powiedzieć możemy... cóż, dla nas była trochę rozczarowująca. Zajęliśmy 10 miejsce, co wciąż jest dobrym wynikiem, ale po reakcjach zarówno sędziów jak i publiczności, jednak liczyliśmy na więcej. Przynajmniej wiemy, że nic nie zawaliliśmy i daliśmy z siebie wszystko. Pocieszeniem też jest, że ogólnie Polsce poszło w tym roku bardzo dobrze.





Po gali było jeszcze after party, na które niektórzy z nas się wybrali, przede wszystkim po to, żeby powymieniać elementy naszej scenografii i rekwizyty, których nie jesteśmy w stanie przewieźć, na różne odysejowe koszulki i gadżety.
Następny dzień zaczęliśmy bardzo wcześnie i po szybkim śniadaniu ruszyliśmy w drogę powrotną do Chicago. Podróż samochodem zajęła nam ponad pół dnia i ledwo zdążyliśmy na samolot. Odprawialiśmy się w ostatniej możliwej chwili. My na pokład trafiliśmy, ale niestety jak się okazało, jedna z naszych walizek już nie. Po próbie wyjaśnienia sytuacji otrzymaliśmy informację, że dostaniemy ją najszybciej jak się da następnego dnia.
Do naszego zakwaterowania w Nowym Jorku trafiliśmy dopiero koło 2 w nocy, ale przynajmniej nie zgubiliśmy się po drodze. Ze względu na późną porę postanowiliśmy, że możemy spać do której chcemy.



Dlatego też wstaliśmy późno i za wiele nie zrobiliśmy. Przez pół dnia czekaliśmy cierpliwie na walizkę, która do tej pory do nas nie dotarła. W końcu późnym popołudniem zdecydowaliśmy, że pojedziemy na Manhattan do Forbidden Planet, bo czym byłby nasz pobyt w Nowym Jorku bez odwiedzenia naszego ulubionego sklepu z komiksami?
Zanim tam dotarliśmy, warte wspomnienia jest jeszcze nasze kupowanie 'biletów', czy w zasadzie kart przejazdu, na pociąg. Po obliczeniach, co wyszłoby najtaniej, zdecydowaliśmy się na karty z doładowaniem na 7 dni nieograniczonych przejazdów, które można było kupić w automacie. Po czym wspólnymi siłami, kombinując jakby tu ominąć ograniczenia (automat nie przyjmował niektórych monet i banknotów oraz wydawał najwyżej 9$ reszty) udało nam się kupić 9 takich kart
i naładować je.
Ostatecznie szczęśliwie dotarliśmy do naszego celu, spędziliśmy tam całkiem sporo czasu, po czym trochę okrężną drogą, koło północy wróciliśmy do naszego apartamentu. Jutro planujemy spędzić cały dzień na mieście, ale zobaczymy, czy damy radę wstać tak wcześnie rano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz