poniedziałek, 22 maja 2017

Chicago - Miasto wiatru

Pierwszy dzień w Chicago za nami! Okej, technicznie rzecz biorąc, to drugi. Ale że pierwszego niemal od razu po przylocie poszliśmy spać, to można powiedzieć, że się nie liczy. Za to dzisiaj? Mnóstwo przygód, które postaram się streścić raczej krótko, choćby po to, żeby wyspać się na jutro!
Zaczęło się rano, kiedy okazało się, że nasz transfer z hostelu nie da rady zabrać nas wszystkich naraz. Zaczęliśmy więc poszukiwania alternatywnego transportu. Dowiedzieliśmy się, że tuż obok nas jest przystanek autobusowy – był tylko jeden problem – jedyny autobus w niedziele jeździł co godzinę. Tym samym wyruszyliśmy spod hostelu dużo później niż planowaliśmy. Kiedy wreszcie dotarliśmy do centrum, było już po południu.




W związku z tym zdecydowaliśmy, że spędzimy sporo czasu w The Field Museum, zamiast na szybko zwiedzić kilka miejsc. Oczywiście okazało się, że te ponad 3 godziny, które tam mieliśmy to niewystarczająco na ogromne zbiory tego obiektu...




Po zwiedzaniu ruszyliśmy na poszukiwanie jedzenia, co zaprowadziło nas do Corner Bakery, kanapkowo-makaronowego fast-food'a. Mniam!
Stamtąd zdecydowaliśmy się na długą wędrówkę do 360° Chicago, wysokiego budynku z widokiem na całe miasto dookoła.



I wreszcie, zmarznięci i zmęczeni, postanowiliśmy wrócić do hostelu. I znowu czekaliśmy długo na autobus. Ale w końcu dotarliśmy! A już jutro kolejne atrakcje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz