sobota, 9 kwietnia 2016

Finał Ogólnopolski okiem Iskierek


Po pełnym emocji finale wreszcie wróciliśmy do Warszawy i znaleźliśmy chwilę (wśród zamieszania i natłoku twórczych pomysłów, które trzeba było czym prędzej sobie rozpisać i przedyskutować), by podzielić się z Wami tym wszystkim, co przeżyliśmy. Wieści roznoszą się szybko niczym ogień wzniecony jedną małą iskrą, więc być może wiecie już, że [SPOILER ALERT ;)] starsza drużyna po raz kolejny zdobyła wicemistrzostwo Polski i tym samym ma prawo reprezentowania naszego kraju na Finałach Międzynarodowych w USA. Ale to nie wszystko, co działo się w Gdyni, więc może po kolei...


Wyjechaliśmy w piątek, by po kilku godzinach jazdy, rozmaitych przesiadkach integrujących nasze drużyny i smacznym obiedzie dotrzeć wreszcie do Gdańska, gdzie mieliśmy nocować. Ponieważ było już dość późno, bez dalszego kombinowania poszliśmy spać.

Kolejny dzień zaczęliśmy wcześnie, ale nie o żadnej kosmicznej godzinie, jak już się zdarzało. Zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do Gdyni, prosto do Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego, gdzie w tym roku odbywał się Finał. Szybka rejestracja i już mogliśmy szaleć, biegając od przedstawienia do przedstawienia.
No, prawie - starszą drużynę najpierw czekał spontan. Jest to część konkursu tajna i odbywająca się bez udziału publiczności, więc nie możemy za bardzo nic o nim powiedzieć - ale poszło nam całkiem nieźle!
Jednak niedługo później mieliśmy czas, by obejrzeć m.in. występ naszej drużyny kumpelskiej, świetne przedstawienie naszych dobrych znajomych z poprzednich lat (pozdrawiamy Alpaki!) oraz wiele innych ciekawych i zaskakujących rozwiązań drużyn z całej Polski.

Później tego dnia odbyła się impreza integracyjna, na której zarówno starsi jak i młodsi mogli się wyszaleć.
Po imprezie wróciliśmy do schroniska, by przed snem po raz ostatni przećwiczyć wszystko przed występami następnego dnia.

Niedziela zaczęła się wcześnie - w końcu zanim ruszymy pokazać się światu wypadałoby zjeść porządne śniadanie. Potem natomiast czym prędzej pojechaliśmy na miejsce Finału, ponieważ dekoracje i rekwizyty wymagały dokończenia - przede wszystkim domalowania, ale również drobnych napraw tam i tu, a także skręcenia stelaża. Na szczęście ze wszystkim wyrobiliśmy się na czas.

O 12:10 młodsza drużyna zaczynała występ. Lekko poddenerwowani oglądaliśmy ich przedstawienie. Wszystko szło dobrze aż do awarii ich pojazdu - jednak nawet wtedy zachowali zimną krew i spokojnie opanowali sytuację. Choć zabrakło im czasu, by skończyć występ, spisali się na medal!






  Niedługo później, bo już o 14:10, swój występ miała starsza drużyna. Mimo sceny, która nie pozwalała w pełni wykorzystać potencjału przedstawienia, poszło im znakomicie!





Po obydwu występach, wciąż pełni emocji, ruszyliśmy by jeszcze trochę pooglądać inne drużyny. Potem obiad i ostatecznie Gala ogłoszenia wyników, która była zwieńczeniem Finału Ogólnopolskiego. Jak było? Naprawdę fajnie! Chociaż oczywiście nie obyło się bez nerwów.



I wreszcie największa radość wieczoru, czyli ogłoszenie wyników dla 5 problemu III grupy wiekowej i wyjście na scenę starszych Iskierek jako laureatów I stopnia!


Na zakończenie jeszcze małe podsumowanie w pytaniach, na które odpowiadali członkowie starszej drużyny:

Co najbardziej podobało Ci się na Finale?

Monika: Najbardziej podobała mi się atmosfera, pomimo tego,  że, nie była tak wyśmienita jak w poprzednich latach.  Fajnie było też spotkać się i porozmawiać ze starymi znajomymi,  których widzi się średnio raz na rok ;)

Inka: Hmm... Po dłuższym zastanowieniu chyba impreza integracyjna. Mogłam wykazać się swoimi wątpliwymi umiejętnościami tanecznymi i po prostu dobrze bawić. Poza tym, sam moment naszego przedstawienia, gdy już byliśmy na scenie i mogliśmy zaprezentować to wszystko, co przygotowaliśmy! No i jeszcze wygłupianie się z drużyną, śpiewanie randomowych piosenek... jak widać dużo tego!

Jonatan: Niesamowity klimat tego wydarzenia. 215 drużyn czekających na wyniki konkursu, wybuchających radością lub gratulujących innym.

Staszek: Najbardziej podobało mi się to że mogłem spędzić czas z ludźmi których lubię i przy tym zrobić coś kreatywnego, co mnie rozwija.

Kacper: Przedstawienie naszej drużyny kumpelskiej. (Soundtrack w szczególności) a także przedstawienie młodszych i ich opanowanie gdy coś nawaliło z pojazdem.

Jak się czułeś/aś podczas Gali? 

Monika: Hmmm... Na pewno byłam trochę zestresowana,  ale towarzyszyły mi także eksytacja i duma, że znowu udało nam się tyle osiągnąć.

Inka: Ekscytacja na zmianę ze stresem. I oczywiście ogromna radość, gdy usłyszeliśmy nazwę naszego Stowarzyszenia!

Jonatan: Czy byłem zestresowany? Trochę na pewno, ale  dużo mniej niż w zeszłym roku. Miałem świadomość, że zrobiłem wszystko, co mogłem i teraz pozostało już tylko wyczekiwać na wyniki :)

Staszek: Podczas gali byłem oczywiście zestresowany. Wyglądało to tak że co jakiś czas napływały na mnie fala stresu i zdenerwowania wynikająca albo wyczytywaniem wprost, albo na samą myśl o wyczytywaniu, lub nie wyczytywaniu, nazwy naszego Stowarzyszenia. O momencie kiedy nas wyczytano mogę pokrótce powiedzieć, że poziom szczęścia był nie do opisania i wszystkim tego samego życzę.

Kacper: Na początku byłem zdenerwowany, a Zuzia jako miła koleżanka bardziej podsycała to zdenerwowanie lecz gdy tylko usłyszałem słowa "Stowarzyszenie Iskierki Wyobraźni" zacząłem się cieszyć jak opętany.

Najbardziej stresujący moment?

Monika: Zdecydowanie gala, a konkretnie ogłoszenie wyników.  Nawet najtrudniejszy i najbardziej skomplikowanych spontan wymięka przy tych emocjach ;)

Inka: Moment tuż przed przedstawieniem, kiedy to Staś oznajmił, że nie ma swojego klucza i stwierdził, że mi go dawał (co prawdą nie było) i generalnie zaczynaliśmy już wpadać w panikę. Na szczęście okazało się, że mamy klucze zapasowe, a chwilę później oryginalny również się znalazł - przedstawienie uratowane!

Jonatan: Czy było to oczekiwanie na nasze wyniki? Niespodzianka: wcale nie. Wtedy praktycznie udało mi się już wyluzować. Myślę, że bardziej stresujące było czekanie na wyniki konkursu w grupie wiekowej II, gdzie mieliśmy zaprzyjaźnioną drużynę i bardzo chcieliśmy, by po 3 latach niepowodzeń nareszcie przeszli na Finały Światowe. Niestety, nie udało im się, ale w przyszłym roku... :)

Staszek: Najbardziej stresujący były dwa momenty (nie licząc gali), jeden mniej, a drugi bardziej. Ten mniej, to moment kiedy nagle Inga stwierdziła że nie ma mojego klucza, bo jej go nie dałem. Co prawda, dało się temu łatwo zaradzić, dzięki mojej wystarczająco silnej sile woli, by bez klucza diody same się zaświeciły, problem jednak był by gdybyśmy musieli się przyznać sędziom, że go po prostu zgubiliśmy. Na szczęście najpierw znaleźliśmy klucze uniwersalno-zapasowe, a potem zza drzwi wyszedł John Cena! i wręczył mi klucz  znaleźliśmy oryginał, obok mojego stroju. Jednak bardziej stresujący był moment kiedy tuż po przebraniu się w strój jedna z tętnic uległa awarii. Z wyrazem twarzy na „zginiesz kurcze tętnico”, wziąłem lutownicę i udałem się do strefy naprawczej. Tak trochę nie miałem czasu na zdjęcie stroju, więc lutowałem na sobie. Toporna nie chciała się za nic naprawić. Tak, proszę państwa, operowałem sobie rozżarzonym drutem niemal przy ciele. Ale nie to było przerażające, bo nie boję się lutownicy (raz podczas pracy Zuza spytała się mnie czy lutownica grzeje, ja złapałem groty w palce i z przykrością stwierdziłem, że tak). Przerażająca była wizja drużyny ochrzaniającej mnie o to że znowu coś zepsułem, totalnie zrozpaczonej i bonusowo zestresowanej i tracącej zaufanie do elektroniki. Nie mogłem do tego dopuścić! Dlatego kryjąc lutownicę za plecami, jak zniknąłem, tak i wróciłem, nic im nie mówiąc. Sukces był połowiczny, bo z dwóch nieświecących udało mi się naprawić jedną. Ale nikt nic nie zauważył więc mission accomplished (misja wykonana). Dodam jeszcze że przed eliminacjami miałem dokładnie ten sam problem, z tą samą tętnica, tylko wtedy musiałem już ją naprawiać po ich zakończeniu.

Kacper: Najbardziej stresującym momentem była oczywiście chwila tuż przed podaniem naszych wyników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz