czwartek, 24 maja 2018

Pierwsze dni na Iowa State University

Jak już wiecie, wczoraj w nocy dotarliśmy bezpiecznie na uniwersytet. Podróż minęła nam całkiem przyjemnie, choć nie obyło się bez komplikacji. Nie działająca karta kredytowa czy brak GPS'a to niektóre z nich. Ale za to mieliśmy wypasiony (no... przynajmniej z zewnątrz), 12-osobowy samochód!


Wczoraj po przybyciu czym prędzej poszliśmy spać, a tymczasem dzisiejszy dzień zaczęliśmy... oczywiście od pysznego, niezdrowego, amerykańskiego śniadania! ;)
Potem zrobiliśmy kilka prób, podczas gdy nasze trenerki wybrały się na spotkanie... i nastał długo wyczekiwany moment, czyli sprawdzenie w jakim stanie znajduje się nasza dekoracja. Melduję: skrzynia dotarła bezpiecznie i nic we wnętrzu nie zostało uszkodzone. Co było dla nas wspaniałą informacją, bo oznacza to, że musimy tylko wszystko poskładać do kupy, nie martwiąc się, że coś na szybko trzeba naprawiać.





Potem lunch, trochę pracy przy dekoracji, obiadokolacja... I już większość dnia minęła, a my zbieraliśmy się na Ceremonię Otwarcia. Specjalnie na nią mieliśmy przygotowane cudne, świecące (i nie tylko) gadżety, o które zadbali Pola i Staszek (z pewną pomocą trenerek).





Ceremonia się udała, a po jej zakończeniu wreszcie spotkaliśmy naszą tegoroczną drużynę kumpelską!

wtorek, 22 maja 2018

Zwiedzania (i brzydkiej pogody) ciąg dalszy


Dzisiaj udowodniliśmy, że deszcz nam nie straszny! Mimo porannej burzy, ubezpieczeni w parasole i pelerynki, ruszyliśmy zwiedzać. Naszym celem było Shedd Aquarium i Adler Planetarium, ale zanim tam dotarliśmy, musieliśmy przejść przez osnute mgłą miasto... którego nie było widać. I o ile przez większość drogi towarzyszyła nam mżawka, pod koniec zmagaliśmy się też z ulewą.




W Shedd Aquarium mogliśmy zobaczyć multum stworzeń zarówno słono- jak i słodkowodnych. Były delfiny, wydry, białuchy, ale także ogromne kraby czy... kaczki! Poza żywymi zwierzętami, funkcjonowała tam wystawa zwierząt zrobionych z odpadków znalezionych na plaży. Choć powód jej powstania jest co najmniej smutny, same dzieła były bardzo kreatywne i estetyczne.



Niestety na planetarium nie mieliśmy już zbyt dużo czasu, ale udało nam się załapać na wybrane show - w przypadku większości grupy o Układzie Słonecznym, a w przypadku dwóch osób - o dziewiątej planecie. Potem mieliśmy chwilę na zdobycie wiedzy o amerykańskich misjach na księżyc czy dawnych obserwacjach nieba.


Wyszliśmy z planetarium i trochę okrężną drogą ruszyliśmy do hotelu. Zrobiliśmy sobie zdjęcia z pomnikami Kopernika i Kościuszki, odwiedziliśmy sklep z komiksami i wpadliśmy na obiad do Corner's Bakery. Wróciliśmy zadowoleni i wyjątkowo wcześnie, bo jutro z samego rana ruszamy na Uniwersytet.

poniedziałek, 21 maja 2018

Zimno, wiatr, deszcz... idziemy na miasto!

Zebranie się rano trochę nam zajęło. Mimo że większość z nas obudziła się już wcześniej, ciężko było zdobyć siły na wstanie. Nie wiedzieliśmy też do końca, co będziemy robić. I kiedy byliśmy już gotowi do wyjścia, oczywiście lunął deszcz... Ale ostatecznie to nam nie przeszkodziło.
Pierwszym przystankiem było jedno z naszych ulubionych miejsc Chicago, czyli księgarnia Barnes & Noble, gdzie większość z nas znalazła sobie jakąś lekturę na resztę wyjazdu.





Następnie powędrowaliśmy do American Writers Museum, gdzie mogliśmy poczytać o historii amerykańskiej literatury, samemu napisać coś na maszynie do pisania czy pobawić się różnymi interaktywnymi grami związanymi z książkami i poezją.



Potem przyszedł czas na obiad i wcale nie taki krótki spacer. Standardowo odwiedziliśmy 'fasolkę', przeszliśmy się do parku i na plac zabaw (bo niezależnie od wieku czasem można poczuć się dzieckiem). Później wybraliśmy się na Navy Pier, gdzie zdecydowaliśmy się na przejażdżkę kołem młyńskim z widokiem na Chicago. Zimno i gwałtowny wiatr wkrótce przekonał nas, że może warto ruszyć w drogę powrotną. Gdy tylko dotarliśmy do hotelu, niemal wszyscy z miejsca zasnęli i ciężko było zwlec się jeszcze na kolację. Dlatego była bardzo krótka i raczej skromna, a teraz zbieramy siły na następny dzień.








niedziela, 20 maja 2018

Chicago, jesteśmy!



Po wielogodzinnej podróży dotarliśmy bezpiecznie do naszego hotelu w Chicago. Ale zanim do tego doszło, spotkało nas trochę perypetii. Pierwszym samolotem dolecieliśmy do Wenecji. Tam mieliśmy ok. 3 godzin na przesiadkę. I całe szczęście, bo Włosi nie do końca zrozumieli czego potrzebujemy, a my nie do końca rozumieliśmy, co próbują nam przekazać. Ostatecznie jednak sprawa się wyjaśniła i dość sprawnie przeszliśmy odprawę i wsiedliśmy na pokład samolotu American Airlines do Chicago. Kolekcja filmów dostępna podczas lotu niewątpliwie zrobiła na nas wrażenie, podobnie jak podane posiłki, chociaż tutaj zdania są już podzielone (tak drastycznie, jak "przepyszne" i "obrzydliwe").
Ta część podróży odbyła się raczej spokojnie i bez większych atrakcji.


Już w Chicago było trochę zamieszania przy bagażach, ze względu na przewożone przez nas zapasy - ponieważ były przetworzone, skończyło się tylko na wyjaśnieniu, co to. Potem szybkim krokiem do metra, jakieś 40 minut jazdy... stacja docelowa wita nas głośną muzyką - oczywiście nie mogło zabraknąć ulicznego artysty, których pełno jest w tym mieście. Wreszcie nasz hotel - i wyczekany odpoczynek. Dzień skończyliśmy szybką kolacją i zmęczeni czym prędzej kładziemy się spać.

sobota, 19 maja 2018

Wyjazd na Finały Światowe OU 2018 za 3...2...1...

To jest ten czas! Znowu. Nasze przygotowania dobiegają końca. Scenografia już dawno wysłana, liczne próby przeprowadzone, walizki spakowane. Fundusze w stanie średnim (na szczęście ratują nas nasi sponsorzy, których możecie zobaczyć po prawej stronie i których pomoc jest nieoceniona), więc zapas konserw i suchego jedzenia również wzięty. Jesteśmy gotowi by zawalczyć o mistrzostwo świata!

(Na zdjęciu powyżej trochę naszych zapasów)

Zanim to nastąpi czeka nas jeszcze lot z przesiadką (trzymajcie kciuki, żeby wszystko poszło zgodnie z planem) i standardowe kilka dni w Chicago, by zasmakować trochę Ameryki.


Kiedy to czytacie, my jesteśmy już na lotnisku. Więcej relacji już wkrótce, stay tuned! :)

czwartek, 1 czerwca 2017

Statua Wolności i inne atrakcje

Kolejny długi dzień za nami! Tym razem udało nam się wstać wcześniej i dojechać do Battery Park, skąd prom zabrał nas na Liberty Island, by z bliska zobaczyć sławną Statuę Wolności. Obeszliśmy ja dookoła, zadzierając głowy do góry, po czym odwiedziliśmy miejscowe sklepy z pamiątkami.








Następnie prom zabrał nas na Ellis Island, gdzie mieści się muzeum imigracji. Niestety mieliśmy na nie bardzo mało czasu, a szkoda, bo zapowiadało się bardzo ciekawie.







Promem wróciliśmy z powrotem do Battery Park, gdzie rozdzieliliśmy się na dwie grupy – Jonatan z Moniką poszli do Museum of Modern Art, a reszta pojechała do Central Parku. Chcieliśmy odwiedzić zoo, ale niestety bardzo wcześnie je zamykali, więc  zdążyliśmy tylko zrobić sobie zdjęcie pod charakterystyczną bramą.






Potem podzieliliśmy się na jeszcze inny sposób. Pola z Inką wybrały się do teatru na musical „Wicked”, a pozostali kontynuowali zwiedzanie.
Odwiedzili m.in. Times Square i znajdujący się przy nim Disney Store, a także obejrzeli z zewnątrz siedzibę ONZ i wybrali się na lody.
Na koniec wszyscy mieliśmy okazję przejść się Nowym Jorkiem nocą. Po dotarciu do metra już tylko wyczekiwaliśmy naszej stacji, by wyczerpani jak najszybciej położyć się spać. Ale dzień zaliczamy do udanych! :)