czwartek, 26 maja 2016

Konkurs oficjalnie rozpoczęty!

Kolejny ekscytujący dzień za nami!
Wieczorem odbyło się oficjalne rozpoczęcie konkursu, co było największym wydarzeniem dnia dzisiejszego, ale za nim do tego przejdziemy, krótkie podsumowanie tego, co wcześniej robiliśmy.
Plan był, by wstać w miarę wcześnie, ale oczywiście do końca to nie wyszło...jednak w końcu dotarliśmy na śniadanie, podczas dyskretnie naradziliśmy się, jaki jest plan w związku z 18 urodzinami Stasia. Następnie operacja weszła w życie. Kiedy część z nas odwracała jego uwagę, druga część ozdabiała jeden z pokoi, przygotowywała prezenty i torcik. Niespodzianka była udana :)
Potem pojechaliśmy składać naszą scenografię, tak by wszystko było gotowe przed występem. Skręcanie stelaża, upewnianie się, że elementy świecące działają prawidłowo czy przyklejanie i domalowywanie odpadających trybików zajęło nam około 4 godzin.
Następnie udaliśmy się na obiad, gdzie udało nam się spotkać z drużyną kumpelską! Pogadaliśmy trochę o Polsce i Stanach, a także posłuchaliśmy opowieści o gigantycznych ilościach śniegu, które występują u nich co zimę. Mamy nadzieję, że w ciągu najbliższych dni damy radę spędzić z nimi więcej czasu!
W końcu przyszedł czas na Ceremonię Otwarcia. Całą polską reprezentacją zebraliśmy się pod naszym akademikiem, by kolumną dumnie powędrować do Coloseum Hiltona. Tam zajęliśmy miejsca i wszystko się zaczęło - parada reprezentacji z każdego obecnego na Finałach kraju, fragment hymnu każdego z nich, a potem po kolei przedstawienie sędziów każdego z problemów, nagroda za projekt Odyssey Angels i w końcu zjawienie się samego twórcy Odysei Umysłu, dr. Samuela Micklus'a.
Ceremonia zakończyła się pokazem laserów do piosenki Uptown Funk (yaay!), po czym mogliśmy wrócić do akademika, by pójść w miarę wcześnie spać i być gotowym na dzień jutrzejszy.





środa, 25 maja 2016

Przyjazd do Ames

I wreszcie nadszedł dzień, w którym dotarliśmy na Uniwersytet Stanowy Iowa w Ames! Po 7-godzinnej podróży autokarem z Chicago wyszliśmy na prażące słońce, gotowi zarejestrować się i trafić do miejsca zakwaterowania. Gdy to już się udało, wreszcie mogliśmy coś zjeść! I to nie byle co, bo stołówka jest świetnie urządzona i pełna różnorodnych posiłków do wyboru - dla każdego się coś znajdzie, zaczynając od pizzy, frytek czy kanapek na ciepło "zrób-to-sam", a kończąc na sałatkach, owocach czy lodach i ciastach.
Po obiadokolacji udaliśmy się na zwiedzanie kampusu. Najpierw odwiedziliśmy skrzynię z naszą scenografią, by zbadać jej stan. Wszystko dotarło w całości, jedynie drzwi wymagają kilku poprawek, jak przy każdym ich transporcie.






Po obejrzeniu scenografii ruszyliśmy piechotą z powrotem do naszego akademika, gdzie mieszkaliśmy. Dużą część naszej trasy stanowiły parki, gdzie aż roiło się od wiewiórek i śledzących nas królików.
Wiele więcej zdążyć nie zrobiliśmy, bo wszyscy padali z nóg.





wtorek, 24 maja 2016

Iskierki w Chicago - relacja z dnia drugiego

Kolejny dzień za nami! Tak jak wczoraj był pełen wrażeń i przygód! Chcecie przeczytać, co takiego porabialiśmy? Zapraszamy poniżej!


poniedziałek, 23 maja 2016

Iskierki w Chicago - relacja z dnia pierwszego

Dzień pierwszy za nami! Zanim położymy się, by zebrać siły na dzień następny, czas na szybką relację z tego, co dziś widzieliśmy. Gotowi? No to zaczynamy!


Pobudka o 7:00 rano, więc nie mieliśmy wiele czasu na wyspanie się. Trochę czasu na ogarnięcie wszystkiego i pora na śniadanie - cukier z cukrem, jak niektórzy twierdzą. Ale sok pomarańczowy mają dobry ;)
Potem czas na zwiedzanie - powędrowaliśmy wzdłuż jeziora, grzejąc się w słońcu z włosami rozwiewanymi przez wiatr. Celem naszej wycieczki było Field Museum, czyli chicagowskie muzeum historii naturalnej. Mogliśmy tam zobaczyć sławnego T-Rexa o imieniu Sue, a także rozmaite wystawy, jak np. rośliny z całego świata, starożytny egipt, dzieje Ziemi czy to, co wywołało szczególną ekscytację u większości z nas - Underground Adventure. Ta ostatnia polegała na "zmniejszeniu nas" i wejściu w pełen życia świat gleby. Mogliśmy tam popatrzeć z bliska na ogromne, wielokrotnie ruchome modele stworzeń go zamieszkujących, jak mrówki czy pająk.
Po zwiedzeniu Field Museum, gdzie niestety przez brak czasu nie zdążyliśmy wszystkiego
zobaczyć, wybraliśmy się do Shedd Aquarium. Tam z kolei mieliśmy szansę obserwować wszelkiego rodzaju życie wodne, a więc podpatrzyć jak pożywiają się drapieżne żółwie z Amazonki, zobaczyć gigantyczną anakondę, czy podziwiać urocze morskie wydry. Zwieńczeniem był pokaz delfinów i białuch, podczas którego ssaki te wyskakiwały nad wodę na polecenie swoich trenerów.
Z Shedd Aquarium wyszliśmy zmęczeni i głodni, ale usatysfakcjonowani.
Przyszła pora na obiad - po krótkiej dyskusji trafiliśmy do lokalu, w którym mogliśmy spróbować tłustej, amerykańskiej pizzy. Nie była zła, a poza tym obsługa była bardzo miła i pomocna :)
Wreszcie, najedzeni, trafiliśmy do ostatniej na dziś atrakcji - SkyDeck, gdzie ze 103 piętra mogliśmy podziwiać panoramę Chicago.
Po tym wszystkim wróciliśmy w końcu do naszego hostelu, by odpocząć trochę po dniu pełnym wrażeń. Co dalej? Spróbujemy się wyspać, by z nową porcją entuzjazmu powitać kolejny dzień!
A na koniec jeszcze krótkie podsumowanie, czyli co komu podobało się najbardziej:

Zuzia:
Skarpetki :3 Ale serio, zasób skarpetek Field Museum był prawie równie niesamowity co same eksponaty i wystawy. A z tych powyższych zdecydowanie podobało mi się zmniejszenie do rozmiaru mrówki oraz piękne napisy "PLEASE TOUCH" przy większości skał i minerałów.

Inka:
"Underground Adventure" - TAK! Biegałam od rzeczy do rzeczy z szerokim uśmiechem na twarzy i podekscytowana niczym małe dziecko. Wszystkie te insekty, które wielu ludzi uważa za obrzydliwe, są po prostu fascynujące!


Monika:
Hmmm, w sumie to wszystko, ale najbardziej chyba pogoda.

Jonatan:
To pytanie jest bardzo trudne, ponieważ oba miejsca, w których dzisiaj byliśmy, obfitowały w bardzo ciekawe wystawy i eksponaty. To, co mi się najbardziej podobało, można jednak zawęzić do dwóch rzeczy: szkieletu tyranozaura Sue w Field Museum oraz żywych białuch w Shedd Aquarium. Na zobaczenie szkieletu T-Rexa czekałem od czasu kiedy skończyłem 4 lata, a białuchy od zawsze były jednymi z moich ulubionych zwierząt, więc dzisiejszy dzień był spełnieniem marzeń.

Staszek:
Najbardziej podobał mi się czas spędzony wspólnie z przyjaciółmi, który jest dla mnie niesamowitą przygodą, zwłaszcza że pierwszy raz jestem w USA, i od dziecka marzyłem żeby tu pojechać. A z takich przyziemnych rzeczy, podobało mi się muzeum naturalne, z wystawą o glebie i pokaz sztuczek delfinów,  gdzie poczułem się jak na filmie.

Kacper:
W Field Museum, w sali w której była ekspozycja poświęcona Chinom, a w szczególności mapa obrazująca zmianę terenów państwa chińskiego oraz drewniany łuk refleksyjny.






sobota, 9 kwietnia 2016

Finał Ogólnopolski okiem Iskierek


Po pełnym emocji finale wreszcie wróciliśmy do Warszawy i znaleźliśmy chwilę (wśród zamieszania i natłoku twórczych pomysłów, które trzeba było czym prędzej sobie rozpisać i przedyskutować), by podzielić się z Wami tym wszystkim, co przeżyliśmy. Wieści roznoszą się szybko niczym ogień wzniecony jedną małą iskrą, więc być może wiecie już, że [SPOILER ALERT ;)] starsza drużyna po raz kolejny zdobyła wicemistrzostwo Polski i tym samym ma prawo reprezentowania naszego kraju na Finałach Międzynarodowych w USA. Ale to nie wszystko, co działo się w Gdyni, więc może po kolei...


czwartek, 10 marca 2016

Przed Eliminacjami - wywiad ze starszą drużyną

W wirze przygotowań do sobotnich występów starsza drużyna znalazła chwilę, by odpowiedzieć na kilka pytań. A oto ich odpowiedzi:

niedziela, 7 czerwca 2015

Podziękowania i jeszcze trochę wspomnień


Reprezentacja Polski trzyma się razem :)

Kiedy po raz pierwszy usłyszeliśmy, że możemy pojechać do Ameryki, zabrzmiało to nierealnie. Jak cudowny sen, marzenie, które trzeba porzucić. Jednak zamiast tego, postanowiliśmy uwierzyć, a najbardziej z nas wszystkich uwierzyły w nas nasze trenerki! Pozostało tylko zarazić tą wiarą innych. I tak spędziliśmy ponad miesiąc nie śpiąc po nocach, szukając ludzi, którzy zechcieliby nas wesprzeć. Jak widać się udało i choć oni dobrze wiedzą, o kim mówimy, wy też powinniście! Dlatego kierujemy nasze specjalne podziękowania do:

MEDIACAP S.A,
Ewa Chmielewska,
Agnieszka Dobrowolska i Agnieszka opotowska,
Anna Limska,
Dominika Bodzak,
Andrzej Weis,
Weronika Dudek,
Jolanta i Romuald Chorąży,
Joanna Chorąży,
Sequoia Spółka zo.o.,
Aleksandra i Marcin Wielorscy,
Marcin Zielenkiewicz,
Piotr Mężeński,
MEC Spółka Z O. O.,
Aleksandra Mularczyk,
Klaudia i Sebastian Pietras,
Mariusz Gruda,
Anna Jankowska,
Agnieszka Walewska,
Bogna Ostrowska,
Zyta Ostrowska,
Lidia Edwards
Christina Szott
Mark Hann
N Kulikowski
Jonathan Szott
Jessica Magaziner
Michael Steinauer
Sherry Mclaughlin
Paweł Stasiak
Ewa Sulej
Michał Paciorkiewicz
Panie z działu SDKT - Sekcji Obsługi Ruchu Grupowego - LOT
Joanna Szopinska

A także:

Burmistrz Gminy Warszawa-Ursynów
Burmistrz Gminy Warszawa-Ochota
Burmistrz Gminy Warszawadmicie
Burmistrz Miasta bki
Biuro Edukacji m.st. Warszawa
Dyrektor Zespołu Szkół nr 121 i LXXV LO im. Jana III Sobieskiego w Warszawie
Dyrektor VII LO im. Juliusza Słowackiego


I jak to się mówi last but not least:

Rodzicom (a w szczelnci Darii Stasiak, Piotrowi Audyckiemu, Joannie Orlik, Tatusiom - Adamowi Bieszke, Tomkowi Palkowskiemu, Leszkowi Sucheckiemu - dzki, krym powsta skrzynia, k trudno bo otworz nawet celnikom :)),
Wojtkowi Radziwowiczowi za cenne wskawki i wsparcie,
Radkowi Grabickiemu za cenne wskawki i pby odpowiedzi na kde pytanie,
Ani Powalskiej,
Magdalenie Kmierkiewicz,
Piotrowi Kmierkiewicz
I tu jeszcze raz Klaudii Pietras za zainteresowanie, bycie dobrym duchem podtrzymującym wiarę, że się uda
I FUNDACJI INICJATYW KULTURALNYCH I ANIMACYJNYCH JARMARK, a w szczególności Małgosi Nagórska, dzięki której nierealne stało się możliwe :)
oraz anonimowym darczyńcom
I wszystkim tym, którzy dobrze nam życzyli i trzymali kciuki za to, żeby marzenia się spełniły :)

Tymczasem z pewnością ciśnie wam się na usta pytanie jak było? To długa historia, więc mam nadzieję, że macie trochę czasu, by zagłębić się w lekturę.



Na lotnisku - podekscytowane Iskierki

Choć samolot mieliśmy dopiero na 16:50, na lotnisku w Warszawie musieliśmy być odpowiednio wcześniej na odprawie. Niemniej jednak czas płynął szybko i ani się obejrzeliśmy, a już wchodziliśmy na pokład, po czym startowaliśmy, zmierzając ku chmurom.
Lot był długi, ale jedzenie smaczne, a rozrywki satysfakcjonujące, więc gdy po 9 godzinach wylądowaliśmy w Chicago, wciąż byliśmy podekscytowani, choć nieco zmęczeni. Wsiedliśmy w pociąg (gdzie przeżyliśmy niejakie rozczarowanie, bo warunki wcale nie były lepsze niż u nas, a może wręcz przeciwnie), który dowiózł nas niemal pod nasz hostel – tymczasowe miejsce zamieszkania. Kiedy już tam dotarliśmy, większość była tak wyczerpana, że natychmiast poszła spać...
W zoo - zwierzęta obejrzane, czas na chwilę odpoczynku

W zoo - tygrysa chyba każdy rozpozna



Tylko po to, by obudzić się rano pełna energii! Oczywiście niektórzy woleli pospać trochę dłużej, więc śniadanie musiało poczekać. Za to po posiłku wyruszyliśmy na miasto! Dotarliśmy do zoo, które nie dość, że było za darmo, to w dużej mierze było o wiele ciekawsze i lepiej zadbane niż to warszawskie! Mogliśmy oglądać tam chociażby wilki, lwa, tygrysa, jaguara, goryle, szympansy, lwy morskie a także wiele innych zwierząt.

Chicago
Potem natomiast wybraliśmy się na plażę – gorący piasek i zimna woda – idealne połączenie na spacer, choć po chwili wszyscy z piasku uciekali, bo parzył w stopy! Poza tym, nadszedł czas, by wreszcie coś przekąsić, bo nie wiadomo kiedy minęło pół dnia! Zanim znaleźliśmy jedzenie, zawitaliśmy jeszcze do sklepu Disneya – piękne miejsce – by w końcu trafić do centrum handlowego, które satysfakcjonowało każdego. Posiłek dla większości był typowo amerykański, a więc hamburger i frytki, choć kilka osób wolało zjeść pizzę. No a potem ruszyliśmy odwiedzić chyba najbardziej znane miejsce w Chicago, czyli Millenium Park z jego słynną fasolką (czy jakkolwiek nazywa się to duże metalowe coś). Obowiązkowe zdjęcie i już lecieliśmy dalej, bo czas nas gonił (i zmęczenie trochę też). Minęliśmy jeszcze plujące fontanny, po czym przeszliśmy na drugą stronę ulicy, by trafić do sklepu z komiksami – dla niektórych to była największa atrakcja tego dnia! Kiedy już nasyciliśmy swoje oczy i opróżniliśmy portfele, ruszyliśmy do ostatniego tego dnia miejsca – Willis Tower, na którego 103 piętrze mieścił się SkyDeck – szklany balkon z przezroczystą podłogą. Widoki robiły naprawdę niezłe wrażenie! Ale trzeba przyznać, że po tak intensywnym dniu trudno jest mieć jeszcze na coś siłę, więc po powrocie niemal natychmiast zasnęliśmy!

Chicago - wszystko jest ogromne

SkyDeck - pod stopami tylko szkło
By następnego dnia, tuż po śniadaniu, ruszyć do East Lansing, gdzie mieści się Uniwersytet Stanowy Michigan. Kilka godzin jazdy autokarem i byliśmy na miejscu, gdzie zastaliśmy miasteczko uniwersyteckie... porównywalne wielkością do Ursynowa! Miało nawet własne muzeum, gdzie ponoć znajdowały się szkielety dinozaurów, ogród botaniczny i dużą bibliotekę. Niestety nie zdążyliśmy odwiedzić żadnej z tych atrakcji, ale o tym za chwilę.
Ceremonia Otwarcia - trochę ludzi było ;)

Drugiego dnia po tym, jak dotarliśmy na miejsce, czekała nas pierwsza oficjalna część konkursu, czyli Ceremonia Otwarcia, podczas której odbyła się parada wszystkich narodów biorących udział w Odysei Umysłu, a następnie krótki wstęp do mającej się odbyć w kolejnych dniach rywalizacji.
Starsza drużyna wstała o 5 rano, żeby przygotować makijaż
Nie potrafię opisać każdego dnia szczegółowo po kolei, bo wszystkie zlewają się w jedno, co można podsumować stwierdzeniem 'ciężka praca'. Codziennie wstawaliśmy koło 7:00 rano, by najpóźniej na 8:00 wyrobić się na śniadanie. Które swoją drogą było bardzo różnorodne, choć trzeba przyznać, że generalnie był to cukier w cukrze z cukrem. Ale cóż, to w końcu Ameryka, prawda? Tak czy inaczej, po śniadaniu w zależności od dnia albo braliśmy się od rana do pracy przy naprawianiu dekoracji (która została trochę pokiereszowana przez celników) albo biegliśmy kibicować naszej drużynie kumpelskiej. Skoro już przy tym jesteśmy, każda zagraniczna drużyna dostała swoją 'buddy team', czyli właśnie drużynę kumpelską, z USA. I tak młodsza drużyna, choć po angielsku za bardzo nie mówiła, grała ze swoimi nowymi znajomymi w piłkę, za to starsza umówiła się na wspólny obiad i dyskutowała nad różnicami między naszymi państwami, a także nad zainteresowaniami. Dni występów nadeszły zaskakująco szybko i obie drużyny pokazały wszystko, co potrafiły! Mimo lekkich potknięć, wynikających głównie z faktu, że wystawienie przedstawienia w obcym języku jest nie lada wzywaniem, świetnie się zaprezentowały! Nie należy też zapominać o spontanach, które co prawda były tłumaczone na polski, ale wciąż potrafiły wywołać odrobinę stresu... Na szczęście, by mu zapobiec, przed wejściem czekało się w sali pełnej muzyki i innych, czekających na wyzwanie drużyn, z którymi można było potańczyć i pośpiewać.
I obie drużyny ustawione wzrostem :)

Cały konkurs podsumowywała Ceremonia Ogłoszenia Wyników, na której wymieniono drużyny od szóstego miejsca w górę, tym na podium rozdając puchary, a także ogłaszając laureatów nagród specjalnych. Starsza drużyna zdobyła 13 miejsce na 59 drużyn, natomiast młodsza 14 na 65 drużyn, co stanowi świetny wynik, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że byliśmy na Finałach Światowych po raz pierwszy. Po Ceremonii odbyła się jeszcze impreza pożegnalna, która skończyła się w środku nocy, po czym następnego dnia z rana trzeba było wyjeżdżać, by wrócić do Chicago, stamtąd natomiast z powrotem do Polski. Było to jednak niesamowite przeżycie i damy z siebie wszystko, by w przyszłym roku znów wyruszyć na podbój świata!
Pożegnanie z Ameryką - czekamy na samolot